
Witajcie! Dzisiejsza notatka to krótka relacja z domowego farbowania profesjonalną farbą Alfaparf. Wiem, troszkę dużo ostatnio wpisów "włosowych". Muszę jednak przyznać, zabawa tą całą chemią to dla mnie niemałe przeżycie. Ponadto chciałabym podzielić się z Wami kilkoma uwagami na temat rozjaśniania i samej farby Alfaparf.
Jasny blond to trudny odcień. Niełatwo rozjaśnić moje włosy do naturalnie wyglądającego blondu, bez sztucznej platyny, żółci, czy spalonych włosów. Jeszcze w czasach studiów, kiedy byłam blondynką, farbowałam włosy u fryzjera. W zasadzie każde podejście do domowego rozjaśniania kończyło się żółtym hełmem, a i nieraz profesjonalista nie osiągał obiecanego koloru. Znacie to uczucie, kiedy płacicie 150-200 zł za marny efekt? Ja niestety znam.

Na domowe farbowanie odważyłam się dopiero, kiedy okazało się, że nikt nie chce podjąć się rozjaśniania hennowanych włosów. Chciałam mieć blond bez czekania aż henna odrośnie, trwałoby to kilka lat! Wzięłam więc sprawy we własne ręce i rezultat schodzenia z henny już znacie, klik. Kolejnym krokiem było farbowanie. Stwierdziłam, że skoro zmierzyłam się z tak trudnym wyzwaniem jak schodzenie z henny, może i z farbowaniem odrostów sobie poradzę?
Przetestowałam już trochę farb i żadna drogeryjna nie była w stanie rozjaśnić włosów nie pozostawiając żółtawej poświaty. Nie mamy też w zasadzie wpływu na moc wody rozjaśniającej. Z profesjonalnych tylko Majirel dała efekt bliski ideału, jednak ideał osiągnęłam dopiero z Alfaparf. Tak ładnego rezultatu, bez dodatkowego schładzania płukankami się nie spodziewałam!

Do mojego domowego farbowania wybrałam farbę Alfaparf 11.21, wraz z oksydantem o mocy 9%. Z tym drugim miałam nie mały problem. Początkowo rozważałam oksydant o mocy 12%, nie miałam pewności czy 9% poradzi sobie z rozjaśnieniem mojego dosyć ciemnego odrostu. Ostatecznie stwierdziłam, że wyższego stężenia zawsze mogę użyć, lepiej natomiast zacząć od delikatniejszych 9%. Tym bardziej, że to seria nieco podkręcona - superrozjasniająca ;) Jeśli chodzi o odcień sięgnęłam po perłowy popiel. Nie zdecydowałabym się na czysty popiel z obawy przed zielonkawymi refleksami w miejscach gdzie dawniej była henna. Pamiętajcie żółtawe refleksy na włosach + niebieskie tony popielatej farby = zielonkawą poświatę lub sine włosy! W 11.21 fiolet neutralizuje żółte tony, a odrobina popielu całość ochładza.

Mieszankę przygotowałam zgodnie z instrukcją mieszając 60g farby z 120ml oksydantu. Całość nałożyłam jak producent zaleca na 45 min na odrosty + 10 min na całość. Po tym czasie delikatnie zmalaksowałam całość (zmieszałam farbę z wodą), następnie spłukałam.


Z efektu jestem bardzo zadowolona. Naturalnie wyglądający blond - taki jak moich dzieci (!), niezniszczone włosy, a w kieszeni troszkę oszczędności. Odrost jest minimalnie ciemniejszy, a na końcach mam pozostałości starych pasemek. Całość wygląda jednak bardzo naturalnie. Oj szkoda, że jeszcze nie potrafię sama sobie ściąć włosów ;)
PS. Nie jestem w stanie uchwycić aparatem odcienia. Na każdym zdjęciu wychodzi inaczej. W każdym razie to jasny blond bez zółci, platyny, zieleni... taki bobaskowy :)

